Nie wiem dokładnie, czy dziś rano, czy wczoraj popołudniu opuściłem Wielkopolskę i wędruję na terenie województwa lubuskiego.
Z Wielkopolski zapamiętam poznanych WODNIAKÓW, którym Warta nie jest obojętna, a także bezinteresowną pomoc ludzi, napotkanych na mojej drodze oraz piękno rzeki.
Osobiście nie mogę się doczekać Santoka, gdzie Noteć wpływa do Warty. To właśnie w tym miejscu kończyłem w zeszłym roku wyprawę NOTEĆ 2014.
Moje samopoczucie jest zgoła inne wczoraj. Czuję się dużo lepiej, choć nie idealnie.
Idąc wałami przeciwpowodziowymi, droga nie była zbyt uciążliwa. Mogę jedynie ponarzekać na pogodę. Do południa wiał silny wiatr prosto w twarz, potęgując zimno, a w drugiej połowie dnia zaczął padać deszcz.
W Skwierzynie zaopatrzyłem się w prowiant na weekend.
Idąc, zauważyłem bobra, który, gdy tylko mnie zobaczył, wskoczył do małego stawu, rozbijając głową taflę lodu. Było to zabawne, gdyż nieco dalej miał swobodny dostęp do wody.
Namiot rozbiłem niedaleko Skwierzyny. Wózek dzielnie pokonuje kolejne kilometry.
Czuję, że moje nogi są już wyjątkowo silne, bo podciągnięcie wózka pod wał przeciwpowodziowy nie stanowi dla mnie żadnego problemu, a na początku wyprawy było to nie lada wyzwaniem.
Przeszedłem 19 km, razem 710 km, pozostało 98 km.