W niedalekiej odległości od namiotu przez całą noc buszowały bobry. Kilka razy słyszałem jak gryzły gałęzie, a raz musiały ciągnąć je blisko namiotu, bo wyraźnie czułem, jak namiot się porusza. W nocy temperatura sięgała -5 stopni C. Zachmurzone rankiem niebo, z biegiem czasu wypogodziło się. Dzisiaj musiałem obejść rzekę Pilicę. Zrobiłem zakupy w sklepie, znajdującym się pół kilometra wcześniej. Wał, którym szedłem, w pewnym momencie się skończył wysoką skarpą. Na niej były sady, a pomiędzy nimi biegła droga. Na jej końcu trafiłem na sterty śmieci, nie tylko typowe butelki plastikowe czy szkło, ale również dużo skrzynek po jabłkach. Dziwię się, że sadownikom nie jest wstyd w ten sposób porzucać śmieci. Rozbiłem obozowisko jakieś 8 km od Czerska, do którego zmierzam. To mój kolejny postój na doładowanie baterii. Następny będzie już w Warszawie.
Przeszedłem 16 km, razem 567 km, pozostało 480 km