Jak już wspomniałem, wczoraj spałem na baszcie zamku w Czersku, gdzie rozbiłem namiot, którym niestety strasznie bujało. Poza tym nie było żadnych niespodzianek. Po -2 stopnia C mrozu w nocy, nastał ponury dzień. Wyruszyłem w dalszą drogę w stronę Warszawy. Idę cały czas lewą stroną rzeki. Coraz częściej spotykam wędkarzy, którzy korzystają z lodu pozostałego w zatoczkach albo między ostrogami. Dopiero około godz. 13.00 zaczęło przebijać słońce. Teraz, kiedy siedzę w namiocie jest bezchmurne niebo. Dziękuję Mariuszowi Cholewskiemu za organizację mojego pobytu w Czersku i Górze Kalwarii. Wczoraj na moim profilu toczyła się dyskusja na temat tego, czy przystanie przy rzekach są potrzebne, czy nie? Ciekaw jestem Waszych opinii. Moje zdanie jest niezmienne. Są potrzebne, żeby zachęcić mieszkańców, a przede wszystkim młodzież do sportów wodnych. Podobnie, jak orliki są potrzebne, aby wyłapać młode talenty piłkarskie. Rozbiłem obozowisko na łasze.
Przeszedłem 16 km, razem 591 km, pozostało 456 km.