Noc była wietrzna i momentami bardzo mocno bujało namiotem. Wczoraj wieczorem rozmawiałem telefonicznie z panem Janem, rodowitym nakielaninem, który jest aktualnie mieszkańcem Skoczowa. Po krótkiej rozmowie postanowił, że mnie odnajdzie. Sprawa nie była prosta, ale jednak się udało. Po półgodzinnym spotkaniu znów zostałem sam. Serdecznie pozdrawiam pana Jana. Kiedy tylko spakowałem się do wymarszu, zaczął padać śnieg. Później wiatr przybrał na sile i zrobiła się prawdziwa zawierucha. Przewidując taki obrót sprawy, rano założyłem kalosze piankowe, które w takich warunkach pogodowych sprawdzają się w 100 %.
Sama wędrówka od początku dnia odbywała się ścieżką rowerową, biegnącą wzdłuż Wisły. Później wróciła normalność znad naszych rzek, czyli liczne krzaki, gałęzie i trzcina. Minąłem miejscowość Strumień. Tuż za nią, Wisła płynąca do tej pory wartkim nurtem zwalnia, gdyż wpływa do zbiornika goczałkowickiego. Kilometr dalej zakończyłem swój marsz. W drugiej połowie dnia śnieg już nie padał, a wiatr nieco ucichł.
Przeszedłem 18 km. Pozostało trochę mniej niż tysiąc.