Dzień 26
Wczoraj rozbiłem namiot na terenie Marina Pod Czarnym Bocianem Nowe Miasto nad Wartą. Pięknie położona przystań komponuje się z krajobrazem. Zostałem tam bardzo dobrze ugoszczony. Mogłem skorzystać z prysznica oraz skosztować jedzenia serwowanego w tamtejszej restauracji.
Małżeństwo, prowadzące ten obiekt, wkłada w to mnóstwo serca. Polecam to miejsce z czystym sumieniem. Tworzą je ludzie z pasją.
Pozdrawiam Marinę Pod Czarnym Bocianem.
Kiedy obudziłem się o 6.00 rano i otworzyłem namiot, leżała pięciocentymetrowa warstwa śniegu. Uwieczniłem to na fotografii, bo to pierwszy śnieg na tej wyprawie.
Wędrówkę zacząłem o 7.45. Szybko okazało się, że śnieg lepi się do kółek i je blokuje. Gdy doszedłem do miejscowości Solec, padałem ze zmęczenia. Śnieg jednak szybko topniał i wędrówka szła coraz lepiej. Już na wysokości wsi Potachy marsz odbywał się bez problemu. Blisko miejsca, gdzie rzeczka Moskawa wpływa do Warty, zawołał mnie mężczyzna, zapraszając na obiad. Mieszka w małej chatce przy brzegu Warty i ma na imię Olo. Skorzystałem z propozycji i po posiłku poszedłem dalej.
Kolejny raz na trasie wędrówki spotkałem fantastyczną osobę.
Parę kilometrów dalej rozbiłem namiot. Dziś nocuję w lesie.
Przeszedłem 19 km, razem 489 km, pozostało 319 km.