Noc była ciepła -1 stopnia C. Zgodnie z prognozą pogody, o godz. 5:00 rano zaczął padać śnieg. O godz. 7:00 składałem obozowisko. Namiot mam kompletnie przemoczony. Dlatego też wolę, jak utrzymują się ujemne temperatury. Z uwagi na ocieplenie, ubrałem kalosze piankowe. Całe szczęście, bo padało do 12:00 i zrobiła się jedna wielka chlapa. Dzień był ponury tak, jak wczorajszy poranek. Postanowiłem maksymalnie zbliżyć się do jutrzejszego celu, czyli Portu Czerniakowskiego. Zależy mi na wcześniejszym przybyciu, żeby reszta dnia pozostała na dokupienie najpotrzebniejszych rzeczy i uzupełnienie ekwipunku. Przeszedłem 15 km, razem 607 km, pozostało 440 km.
Często zadajecie mi pytania, co jem. Nie jestem w stanie opisywać tego w relacjach codziennych, bo nie o to w nich chodzi. Moje przykładowe menu przedstawia się następująco.
Na śniadanie zjadam 2 bułki z serkiem topionym i jedną kiełbasę, popijam gorącą herbatą. Na deser jest np. drożdżówka. Przed wyjściem jem batona i wypijam 0,5 litra soku. Podczas pierwszej przerwy w marszu pochłaniam 2 bułki, kabanosy, połowę czekolady i piję wodę niegazowaną. Druga przerwa w marszu to 2 banany, połowa czekolady, 0,5 litra soku multiwitamina.Obiadokolację przygotowuję po rozłożeniu obozowiska. Wczoraj jadłem bigos z dwiema bułkami, bo dostałem go od znajomego, ale zazwyczaj to jest coś innego np. zupka chińska z trzema parówkami albo słoik pulpetów. Do popicia robię herbatę. Późnym wieczorem zdarza mi się coś zjeść słodkiego, ale raczej piję wodę lub soki. Jak był duży mróz podczas marszu nie piłem nic ciepłego tylko gęsty od zamarzania sok lub wodę. Jedzenie też często odmarzało dopiero w buzi. Nie stosuję żadnych odżywek, tabletek ani suplementów. Staram się jeść dużo owoców, choć mam problem z ich przechowywaniem. Mięso kupuję, jak jestem pewien, że będę mógł rozpalić ognisko.