Po wczorajszym wyczerpującym dniu, baterie do telefonów mogłem doładować na terenie OSP Tyniec, tam też dowiedziałem się że wczoraj w Tyńcu doszło do tragedii. Starszy pan wyszedł z psem nad Wisłę, podczas spaceru pies wszedł na lód, który się pod nim zapadł. Właściciel ruszył mu na ratunek i niestety sam wpadł do wody. Kiedy straż pożarna wyciągnęła go z wody, zmarł. Niech to będzie przestrogą, że lód na rzece w jednym miejscu ma 20 cm grubości, a w następnym 5 cm. (bardzo proszę, by nie komentować zachowania tego pana, bo może to urazić jego rodzinę). Dziękuję strażakom z OSP Tyniec za miłe przyjęcie. Temperatura w nocy nie spadła poniżej -10 stopni. W stronę Krakowa ruszyłem dopiero o koło godz. 10:00. Droga nie była zbyt wymagająca, ponieważ niemal przy samym brzegu rzeki biegła ścieżka rowerowa. Co ciekawe Kraków, dba o porządek nad wodą. Nie znalazłem po drodze żadnych tapczanów czy lodówek. Nawet mniejszych śmieci nie było widać (może dlatego. że przykrył je śnieg). Okazuje się, że Kraków jest czysty nie tylko tam, gdzie chodzą turyści, ale na całej długości rzeki. Pierwsze duże miasto zostawiam za sobą i idę dalej. Następna większa miejscowość na trasie mojej wędrówki to Tarnobrzeg. Po drodze podładuję jeszcze baterie w Szczucinie.
Przeszedłem 19 km, razem 188 km, pozostało 859 km.