Noc minęła spokojnie. Oko już nie pulsowało, a jedyne co mnie obudziło to własne chrapanie. Nie spadła ani jedna kropla deszczu, więc namiot składałem suchy,
Wyruszyłem o 7.00. O 8.00 dotarłem do miejscowości Świt. To właśnie od tego miejsca zaczyna się najtrudniejszy dla kajakarzy odcinek Brdy zwany Piekiełkiem. Na dnie leży sporo głazów, które ludzie spławiający drewno nazwali: Owczarz, Chudy, Kierda itd..
Rzeka wyraźnie przyspieszyła. Nurt stał się jeszcze bardziej wartki, a ja ten spektakl obserwowałem z wysokiego brzegu. Ciężko mi sobie wyobrazić, jak piekielnie trudno było flisakom spławiać tędy drewno.
Kolejna miejscowość na mojej trasie to Piła Młyn. Ciekawostką jest to, że końcem XIX wieku próbowano tutaj wydobywać węgiel. Działały trzy szyby: Zofia, Buko i Olga.
Dalej rzeka już spowalnia. To efekt zbliżania się do Zalewu Koronowskiego. We wsi Gostycyn-Nogawica Brda do niego wpływa. Tu zaczyna się nowy etap mojej wędrówki i nowy odcinek rzeki. Od razu zmienił się krajobraz. Brzegi zaczęły być już dużo niższe, ale tereny są nadal malownicze. Kilka kilometrów dalej, wartki nurt stał się praktycznie niewidoczny. Zatoki zalewu są nadal pokryte lodem, choć jego warstwa jest bardzo cienka.
Rozbiłem namiot w okolicy mostu kolejowego, nieczynnej linii kolejowej Pruszcz-Terespol.
Czuję się wyjątkowo dobrze. Ból oka prawie minął, a z dnia na dzień mam coraz więcej siły. Nie mam już problemu z dźwiganiem ciężkiego plecaka. Niestety do końca pozostało tylko 65 km. Dzisiaj przeszedłem ich 18.