DZIEŃ 11
Nad ranem obudził mnie deszcz. Postanowiłem poczekać ,aż przestanie padać. O godzinie ósmej z minutami zacząłem składać namiot. Po deszczu nie było już śladu. Nie chciało mi się ponownie rozpalać ogniska tym bardziej ,że wszystko było przemoczone i dlatego suchy prowiant musiał starczyć. Kilka kanapek i sok o smaku wiśnia-jabłko załatwiło temat śniadania. Jak już wcześniej wspomniałem Noteć została już w dużym stopniu wyprostowana, a mimo to pozostałości po zakolach pozostały tworząc małe sadzawki. Częściowo zarośnięte tworzyły swego rodzaju zaporę nie do przejścia dla mnie. Czasami zdarzało się, że musiałem zawrócić i obejść takie miejsce. Rowów melioracyjnych przybywało z dnia na dzień. Doszedłem do wsi Tur, która ma bardzo ciekawą historię. Licząca teraz około 1000 mieszkańców miejscowość trzykrotnie miała przyznawane prawa miejskie. Po raz pierwszy zrobił to w roku 1539 król Zygmunt I Stary, później czynili to Zygmunt August (1549) i Stefan Batory (1590). W latach późniejszych Tur stanowił własność szlachecką. Po 1772, tj. znalezieniu się miejscowości w granicach Prus, nastąpił napływ osadników z Niemiec. W XIX wieku, gdy Tur rozwijał się szczególnie intensywnie, istniało tu aż sześć mostów, dwa młyny i tyleż spichrzów, huta szkła, tartak, restauracja, piekarnia, mleczarnia, bank spółdzielczy, wodospad i kąpielisko. Dawni gospodarze Turu spoczywają na starym, zaniedbanym cmentarzu ewangelickim przy ul. Bydgoskiej.W latach 1812-1827 dobra Turu należały do ministra Księstwa Warszawskiego Stanisława Brezy. Podczas II wojny światowej, w latach 1941-1942 Niemcy urządzili tu obóz dla jeńców brytyjskich, wziętych do niewoli w rejonie Dunkierki w 1940 (podobóz Stalagu XXI B).U schyłku ostatniego zlodowacenia bałtyckiego w miejscu obecnej miejscowości płynęła na zachód ogromna Prawisła. Gdy wody nieco opadły, w dolinie pojawiły się bagna, rozlewiska, jeziora. Jedno z takich jezior sięgało do Turu (Jezioro Turskie). W czasach antycznych przez puszczę przebiegała jedna z nitek słynnego Szlaku Bursztynowego – z terenów Wielkopolski nad Bałtyk. Pierwsza wzmianka historyczna o Turze pochodzi z 1337 roku, kiedy król Kazimierz III Wielki zezwolił na przeprowadzenie przeprawy na rzece Noteć. Datę tę przyjmuje się jako datę powstania wsi. Nazwa miejscowości pochodzi od tura – wymarłego ssaka, żyjącego dawniej w okolicznych lasach. Robiąc zakupy w pobliskim sklepie trzech panów pijących piwo przed sklepem przyglądało się mojemu wózkowi. A kiedy wyszedłem z zakupami jeden z nich spytał mnie, czy to czasami nie ja wędruję wzdłuż Noteci. Kiedy potwierdziłem, powiedział mi ,że mówili o mojej wyprawie w Radio Nakło. Kilka minut opowiadałem im o moich przygodach, po czym ruszyłem dalej. Mijając Tur lewą stroną rzeki, na prawym brzegu widziałem wspomnianą Hutę Szkła. W tych rejonach Dolina Noteci jest często bardzo podmokła. Tak było i tym razem. Rowy melioracyjne z pól metrowych zrobiły się dwumetrowej szerokości. Podczas pokonywania jednego z nich, kiedy postanowiłem skoczyć na pochyloną brzozę znajdującą się po drugiej stronie a później na linie przeciągnąć mój ekwipunek. Skok mi się udał, ale podczas przeciągania ekwipunku pękła gałąź, na której zapierałem nogę i część ekwipunku zmoczyłem. Na szczęście śpiwór nie ucierpiał. Przez resztę dnia suszyłem mokre ubrania na sobie wykorzystując wietrzną pogodę. W połowie odcinka między Turem a Chobielinem, rozlewiska były tak duże, że wycofałem się na drogę polną. Idąc, często omijałem zwalone drzewa przez bobry.Minąłem martwy brzozowy las, który sprawiał ,że ten teren wyglądał złowrogo i mrocznie. Dochodząc do Chobielina, widziałem na prawym brzegu piękny dziewiętnastowieczny młyn wodny zbudowany metodą szachulcową. Po drugiej stronie Noteci, znajduje się dworek, w którym mieszka Radosław Sikorski Minister Spraw Zagranicznych. Rozbiłem obozowisko przy samej Noteci, w okolicach tej miejscowości.
Przeszedłem 11 km. Razem 196 km.
Suszenie ekwipunku po nieudanym pokonywaniu rowu melioracyjnego.
Młyn w Chobielinie.
Moje obozowisko niedaleko Chobielina.