DZIEŃ 20
Noc była bardzo zimna. Wieczór nie wskazywał na mróz. Okazało się inaczej. Nad ranem było -11 stopni Celsjusza. Wczoraj po obiedzie zawitałem na przystań w Drawsku. Basen portowy, któremu robiłem zdjęcie nie był zamarznięty, a rano już był cały pokryty lodem. Wstałem koło szóstej i poszedłem do sklepu kupić zapas prowiantu. Spakowałem się, pożegnałem z bosmanem i ruszyłem w drogę. Od samego rana źle się czułem, bolała mnie głowa, w kościach łamało. Bałem się, że mogę się rozchorować. Na Noteci zauważyłem pierwszy śryż. Po drugiej stronie rzeki na skraju lasu widać było kilka fortyfikacji z czasów drugiej wojny światowej. Mijając już nieliczne na tym terenie rowy melioracyjne ,widziałem,że część z nich miała już cienką pokrywę lodu co wystarczyło,aby wózek po niej przejechał. Teren nie był zbyt wymagający. Pojawiły się pierwsze wały przeciwpowodziowe. Parę kilometrów od Drezdenka znajduje się stary nieczynny wiadukt kolejowy na linii Drezdenko-Krzyż. Wygląda niesamowicie. Od spodu widoczny cały szkielet masywnej konstrukcji stalowej. Znajdują się też w okolicy fortyfikacje niemieckie wybudowane w 1934-37 roku biegnących wzdłuż dawnej granicy wschodniej. Była godzina trzynasta kiedy zdałem sobie sprawę że lepiej odpuścić niż katować się dalej. Cały czas nie czułem się dobrze. W okolicach tego mostu rozbiłem namiot. O rozpaleniu ogniska nie było mowy. Bliskość do gospodarstw sprawiło, że nie chciałem zaryzykować, chociaż przydałaby się ciepła strawa. Zasnąłem od razu, nawet nic nie zjadłem. Kiedy wieczorem chciałem się przemyć jak co dzień chusteczkami nawilżającymi okazało się, że zamarzły. Od dzisiaj będą musiały razem z prowiantem i ze mną spać w śpiworze. Dopiero wieczorem przekąsiłem co nieco i zasnąłem ponownie. Przeszedłem 12 km. Razem 245 km.
Konie.
Nieczynny most kolejowy. Okolice Drezdenka.