Dzień 3
Po kolejnej deszczowej nocy stwierdziłem że śpiwór który mam nie nadaje się na plusowe temperatury z dużą wilgotnością ponieważ zaciąga wilgoć. Rano był cały wilgotny a w okolicach stóp wrecz mokry. Niestety nie miałem możliwości go wysuszyć a więc wytarłem go ręcznikiem i zwinąłem do pokrowca.
Wyruszyłem około 7. Dość szybko natrafiłem na rów melioracyjny który bez rozbiegu postanowiłem przeskoczyć wpakowałem się po kolana do wody zalewając moje drugie i ostatnie obuwie. Na szczęście moje kalosze piankowe są dobrej jakości i po wymianie wkładek i skarpet po godzinie byłem gotowy kontynuować wędrówkę.
Około 10 doszedłem do linii kolejowej Inowrocław-Karsznice. Na wysokości miejscowości Ryn wedłu moich planów powinienem przejść z prawego brzegu rzeki na lewy, ale po zobaczeniu polnej drogi która nie była zaznaczona na mapie postanowiłem kontynuować podróż prawą stroną. Idąc dalej droga stawała się coraz bardziej podmokła, biegła przy samej Noteci a z drugiej strony towarzyszył mi zatopiony las z bardzo dużą ilością krzaków i zwalonych pni. Kiedy uszedłem około 3 kilometrów droga kończyła się na łące a zaraz za nią teren był na tyle podmokły że nie było możliwości przejścia. Lasem też się nie mogłem przedostać a podczas jednej z prób do wody wpadła mi mapa nr 2. Jak się zorientowałem że jej nie mam, już było za późno żeby móc coś z niej odczytać. Straciłem mapę z odcinka aż do jeziora Gopło czyli do końca jutrzejszego dnia. Zawróciłem do najbliższego mostku. Byłem bardzo zły na siebie o błędną decyzję ale i nauczka dla mnie. Mijając miejscowość Sompolno rozpogodziło się. Drugą przerwę postanowiłem nie robić żeby chociaż częściowo nadrobić stracony czas. Noteć miejscami skręcając tworzyła piękne rozlewiska. Wdalszym ciągu jej szerokość nie przekraczała 5 metrów ale jej nurt stawał się wartki. Ustalając przybliżone miejsce rozbicia obozu stwierdziłem że nie będę miał możliwości rozpalenia ogniska, i postanowiłem wyjść na asfalt i poszukać sklepu i spytać sprzedawcę o zalanie mi termosu gorącą wodą. Po godzinie piętnastej znalazłem sklep w miejscowości Ignacewo. Dość duży jak na małą wieś, jednak przechodzi przez tą miejscowość ruchliwa droga wojewódzka 263. W sklepie pobsługiwała paniw średnim wieku, zrobiłem zakupy za kwotę około 20zł. Kiedy zapłaciłem spytałem ją o możliwość zalania mi termosu gorącą wodą . Popatrzyła na mnie i odpowiedziała że nie mają w sklepie czajnika. Zamurowało mnie zupełnie. Byłem pewny że w takim sklepie musi być możliwość podgrzania wody, ale cóż. Odmówiono mi wody. Załamałem się zupełnie. Kilometr dalej rozbiłem obóz bez możliwości rozpalenia ogniska. Na dodatek nie miałem zasięgu internetu i wysłałem mojej Madzi i do Kuriera smsa z korespondencją. Żeby dzień nie skończył się katastrofą otworzyłem na obiad jeden z trzech bonusów jakie miałem czyli ,,eski wojskowe”. Faktycznie ciepły posiłek podgrzewany bez ognia na zasadzie reakcji chemicznej. Ciepły posiłek dobrze mi zrobił. Zasnąłem bardzo szybko.Przeszedłem 19 km. Razem 61 km.
Wierzba.
Polna droga.
Okolice miejscowości Synogać