DZIEŃ 18
Dzień zacząłem od zwinięcia namiotu i wysuszeniem na grzejnikach w łazience wszystkich swoich rzeczy. Cieszę się, że tak miło zostałem przyjęty wczoraj na przystani ,i że tyle zostało mi udostępnione do użytku. O godzinie 8.00 mam się spotkać z Grzegorzem Wójcikiem, który w gminie Czarnków odpowiada za promocję miasta. Kiedy wybiła ta godzina przyszedł punktualnie. Otrzymałem sporo promocyjnych gadżetów w prezencie. Wypiliśmy kawę i poszliśmy zwiedzać marinę od środka . Niestety czas gonił. Pożegnałem się z pracownikami mariny i w towarzystwie Wójcika i mieszkańca miasta Janusza Jędrzejczaka, ruszyłem ciągnąc swój wózek przez Czarnków. Pan Grzegorz robił mi zdjęcia w ciekawszych częściach miasta. Za rynkiem pożegnałem się, dziękując za ciepłe przyjęcie. Do bram miasta towarzyszył mi wspomniany mieszkaniec Czarnkowa. Miasto opuściłem podążając drogą numer 181 w stronę Wielenia. Jeszcze godzinę szedłem po asafalcie, ponieważ był położony bardzo blisko Noteci. Parę razy tylko schodziłem nad rzekę robiąc zdjęcia. Kiedy droga odbiła, a miałem już w planie wrócić nad brzeg, zmieniłem plan i kontynuowałem wędrówkę wzniesieniem na lewym brzegu, skąd rozciąga się piękny widok na Dolinę Noteci. Po dzisiejszym dniu przeszedłem już ponad trzysta kilometrów. Niezły wynik. Na początku wyprawy, nie pomyślałbym, że jestem w stanie tyle przejść. Na koniec dnia zszedłem już do samej Noteć ,i aby rozbić obozowisko. Byłem potwornie zmęczony. Późne wyjście z mariny Czarnkowskiej spowodowało, że przyspieszyłem na trasie i skutki właśnie odczuwałem. Wieczorem, kiedy wyszedłem szukać zasięgu internetowego, zerwał się silny wiatr, a w nocy był przymrozek. Przeszedłem 19 km. Razem 313 km.
Na Przystani w Czarnkowie.
Spotkanie na Przystani w Czarnkowie (fot. Grzegorz Wójcik).
Na rynku w Czarnkowie (fot. Grzegorz Wójcik).